Prolog: Łzy Rozpaczy
Żadna wielka miłość nie umiera do końca. Możemy strzelać do niej z pistoletu lub zamykać w najciemniejszych zakamarkach naszych serc, ale ona jest sprytniejsza – wie, jak przeżyć.
California, 29.08.2013r.
Drogi Christopherze!
Gdy przeglądam nasze stare zdjęcia nie mogę uwierzyć, że już nigdy się nie zobaczymy. Nasze parodniowe wycieczki, odkrywanie świata wciąż od nowa. Nie da się tego zapomnieć. Dalej wspominam czasy kiedy wrzuciłeś mnie do jeziora, pływać nie bardzo umiałam, a ty mnie uratowałeś gdy się zorientowałeś z powagi sytuacji. Ze łzami w oczach i rozdartą duszą piszę do ciebie list, którego nigdy nie przeczytasz. Widocznie nie jest ci to dane.
Gdy budzę się z myślą, że ciebie nie ma w domu obok mego nie mogę na to wszystko patrzeć. Czasem myślę czy nie uciec. Czy nie próbować znaleźć ciebie i żyć jak dawniej. Ale jednak wiem doskonale, że to nierealne.
Pamiętasz nasze dawne wspólne chwile? Gdy się dowiedziałeś, że ludźmi nie jesteśmy? Staliśmy się zupełnie odmiennymi osobami. Niby te same ciała, ale dusze zmieniły cel w życiu i pogląd na calutki świat. Gdy odkryliśmy magiczne źródło naszej wspólnej odmienności. Nie wiedzieliśmy, że nasze życia tak się pozmieniają i nie będziemy mogli się już zobaczyć nigdy więcej. Listy nie dojdą. „Zgubią” się po drodze, kontakt zerwany, na zawsze.
Twoja babcia zawsze mawiała, żeby nie żałować tego co było, tego co zrobiliśmy. Mówiła, żeby żałować tego czego nie dokonaliśmy. Wzięliśmy to sobie głęboko do serca i tak postępowaliśmy. Nasza ciekawość świata, często nazywana zgubną, a przez innych uważa za bardzo cenną zniszczyła całe nasze plany i marzenia. Już nie zrobimy rzeczy, które sobie obiecaliśmy.
Ty na drugim końcu świata albo i w innym miejscu we wszechświecie, a ja w słonecznej, bez ciebie smutnej Californii. Czemu to się tak skończyło? Dlaczego akurat nas spotkał ten okrutny los? Jest pytań wiele, ale odpowiedzi brak.
Gdybym nie weszła do Komnaty, gdybym postąpiła rozważniej, posłuchała słów Anessy na pewno byś był teraz obok mnie i nie pisałabym tego listu. Bylibyśmy szczęśliwi. Jak to mawiałeś: „Będziemy razem aż po kres naszych dni, nigdy cię nie zostawię i ufam ci tak jak nikomu innemu”. Te słowa utkwiły w mej pamięci i pozostaną tam do końca. Do końca mojego samotnego i przepełnionego straszliwymi zdarzeniami żywota.
Zmieniając z deka temat chcę, żebyś wiedział, że będę służyć naszemu światu, tak jak ty byś to zrobił. Mam nadzieję, że będziesz ze mnie dumny i nie zapomnisz mnie. Przyrzekłeś Isandorowi, że będziesz mnie chronił i bez żadnych przeszkód wykonam powierzoną mi misję. Widać muszę sobie poradzić bez ciebie.
Już na początku musieli mi cię zabrać. Ohydni zwyrodnialcy z piekła rodem! Gdy tylko będę gotowa zobaczą mnie z twoją bronią u boku i zapłacą za odebranie mi ciebie Przyrzekam ci to! To długie pismo jest dowodem na prawdziwość obietnicy złożonej tobie przeze mnie.
Wyrzucę wszystkie moje obawy, pokonam ich i u końca mej misji postaram się ciebie znaleźć. Może jednak? Może się spotkamy? Chociaż na chwilę albo i dwie? Zobaczymy co nam przyniesie przyszłość.
Rozpaczliwe całusy
Twoja na zawsze
Ana
___________________
Oto pierwsza część, jak wrażenia? Co byście zmienili? Co jest źle? Wiem, że teraz mało z tego możecie zrozumieć, ale to oto właśnie chodzi w prologu. :3