Rozdział 2: Otchłań pytań
Ciekawość przypomina wesołego kolegę, któremu nie można zaufać. Podpuści cię, ile może, potem w odpowiednim momencie się zmyje. A człowiek sam musi dalej sobie radzić, próbując zebrać się na odwagę.
W powietrzu unosił się papierosowy dym. Roznosił się po całym pomieszczeniu. Drażnił oczy i drapał w gardle. Co chwilę można było usłyszeć kasłanie człowieka dławiącego się obłokiem ohydnych tytoniowych oparów. Przez ten smród ledwo przebijał się zapach pieczonych dań. Gdy rozmowy na sali przycichały dawało się usłyszeć piękną grę muzyków grających spokojną muzykę jazzową.
Powoli weszłam do środka dusząc się chmurą spalonych papierosów. Odszukałam miejsce przy oknie. Odmachując opary usiadłam. Otworzyłam świetlik. Po paru minutach osoba, na którą czekałam wreszcie przyszła.
Powoli weszłam do środka dusząc się chmurą spalonych papierosów. Odszukałam miejsce przy oknie. Odmachując opary usiadłam. Otworzyłam świetlik. Po paru minutach osoba, na którą czekałam wreszcie przyszła.
- Witaj Ano - powiedział mężczyzna w średnim wieku.
Był to szczupły, wysoki pan o czarnych jak smoła oczach i równie ciemnych włosach, które powoli znikały z jego łysiejącej głowy.
- Dzień Dobry panie Corelinie - przywitałam się wstając - Mam do pana sprawę - wycharczałam przecierając przekrwione oczy.
- Widzę, że papierosowe opary trochę ci przeszkadzają. Myślałem, że będzie mniejszy ruch i tylu palaczy tu nie przyjdzie. Jeżeli chcesz możemy przejść do działu gdzie palić nie wolno - zasugerował - Pamiętam, że nie dawno spalałaś jeden papieros za drugim - zdziwił się.
- Rzuciłam to - wyjaśniłam krótko odganiając trujący dym.
Władca Welis przytaknął i machnął ręką żebym poszła za nim. Rzuciłam z obrzydzeniem ostatnie przelotne spojrzenie na ludzi zgromadzonych w tamtej sali i wyszliśmy. Skierowaliśmy się w stronę drugiego pomieszczenia. Z ulgą wzięłam ogromny haust czystszego powietrza. Morderczy kaszel i duszności ustąpiły. W powietrzu czułam upajającą woń najdroższych dań.
- Tak w ogóle to mów mi po imieniu, nie chcę by ktokolwiek mnie postarzał mówiąc do mnie per pan - uśmiechnął się szeroko - Więc do rzeczy, po co chciałaś się ze mną spotkać?
Usiedliśmy przy niewielkim stoliku.
- Panie... To znaczy Corelinie mi chodzi o tą sprawę z Chrisem - posmutniałam - Chciałabym byś pozwolił mi powrócić na stanowisko Strażniczki. Będę chronić medalionu jak oka w głowie. Obiecuję! Będę trzymać nerwy na wodzy i odnajdę Christophera - spojrzałam na niego błagalnie.
Mężczyzna podrapał się za uchem. Myślał chwilę. Wtedy podeszła kelnerka, młoda blondynka z paznokciami długimi jak szyja żyrafy, a makijażu miała co nie miara. Nikt jej nie uczył w domu umiaru? Podała menu i już miała iść, gdy Corelin rzekł:
- My tylko na chwilę jesteśmy. Poprosimy dwa razy tiramisu i po herbacie.
Młoda dziewczyna, mruknęła coś pod nosem, zabrała karty dań i poszła na zaplecze rzucając pogardliwe spojrzenia na klientów.
- Z jednej strony twoja babcia, Caroline, wiedziała i przeczuwała, że to ty jesteś gotowa i odpowiednia do tej roli, nie jej córka, Susunnah - kontynuował - Była wspaniałą wojowniczką o ogromnej wiedzy jakiej nikt nigdy nie posiadł. Nie mogła się mylić, ale może jednak? - zamilkł.
Miałam mętlik w głowie. Nie wiedziałam co powiedzieć by go przekonać.
- A może przywrócisz mi tą funkcję na próbę? Zawiodę, wypadam z gry, uda mi się, zostaję - zasugerowałam z nadzieją.
- Mówiłem, że nie chcę narażać ciebie i Welis - był nieustępliwy.
- Obiecuję, że nie zawiodę, bardzo mi na tym zależy. Zrobię wszystko. Jeżeli nie pozwolisz mi wrócić na tą pozycję sama na własną rękę poszukam Chrisa, bez medalionu i waszej pomocy - fuknęłam podnosząc się powoli z krzesła.
- Nie ma takiej opcji, nie możemy stracić takiej osoby, bo sama szukała zaginionego chłopaka, ale nie wiem czy powinienem ci pozwolić.
Starałam się przekonać go udając, że sama sobie poradzę, zawsze to działa!
- To nie pozwalaj sama to zrobię - chciałam już wyjść.
- Dobrze. Będziesz tą Strażniczką. Ale musisz liczyć się z tym, ze masz tylko jedną, jedyną szansę - powiedział z naciskiem na ostatnie słowa.
- Mówiłem, że nie chcę narażać ciebie i Welis - był nieustępliwy.
- Obiecuję, że nie zawiodę, bardzo mi na tym zależy. Zrobię wszystko. Jeżeli nie pozwolisz mi wrócić na tą pozycję sama na własną rękę poszukam Chrisa, bez medalionu i waszej pomocy - fuknęłam podnosząc się powoli z krzesła.
- Nie ma takiej opcji, nie możemy stracić takiej osoby, bo sama szukała zaginionego chłopaka, ale nie wiem czy powinienem ci pozwolić.
Starałam się przekonać go udając, że sama sobie poradzę, zawsze to działa!
- To nie pozwalaj sama to zrobię - chciałam już wyjść.
- Dobrze. Będziesz tą Strażniczką. Ale musisz liczyć się z tym, ze masz tylko jedną, jedyną szansę - powiedział z naciskiem na ostatnie słowa.
- Dziękuję ci - wróciłam na miejsce z przyklejonym uśmiechem na ustach.
- Nie dziękuj mi. Zobaczymy jak to się potoczy.
Wtedy podeszła ta sama blondynka i położyła na stole zamówione desery. Stawiając je przewróciła talerzyk z ciastem na mój plecak. Zdenerwowałam się.
- Coś pani upadło - zaczęłam złośliwą gierkę.
- Widzę, nie jestem ślepa - niemiła ta kelnereczka, nie powinna tu pracować.
- Ale czy ja coś takiego mówię? Niech pani na przyszłość uważa, ja akurat nie wezwę kierownika by zrobił coś z panią i pani złym stosunkiem do klientów - sprostowałam, tym razem ja patrzyłam na nią z pogardą.
- Przepraszam - wymamrotała - zaraz podam nowe ciasto - zaczęła wycierać plamę szmatką.
- Nie trzeba, przeszła mi ochota - stwierdziłam - tak trudno przeprosić?
- Ana, przestań, dziękujemy za to ciasto, herbata i drugi wypiek nam wystarczą - machnął ręką mój towarzysz.
Gdy odeszła spojrzał na mnie wymownie. Uśmiechnęłam się przepraszająco.
Po tym mężczyzna sięgnął do nesesera. W nim trzymał wszelkie wartościowe dla Welis rzeczy kiedy musiał je przenieść lub przetrzymać. Ostrożnie rozglądając się czy nikt nie podgląda wstukał szyfr i wyjął medalik. Kątem oka zauważyłam, że ma tam trzy takie medaliony.W tym samym czasie strzepałam ostatnie okruchy ciasta z plecaka. Po tym podał mi cenniejszy naszyjnik niż góra złota wielkości Mount Everestu. Ten niepozorny naszyjnik otwiera Bramę to świata gdzie tyle złota jest niczym.
- Coś pani upadło - zaczęłam złośliwą gierkę.
- Widzę, nie jestem ślepa - niemiła ta kelnereczka, nie powinna tu pracować.
- Ale czy ja coś takiego mówię? Niech pani na przyszłość uważa, ja akurat nie wezwę kierownika by zrobił coś z panią i pani złym stosunkiem do klientów - sprostowałam, tym razem ja patrzyłam na nią z pogardą.
- Przepraszam - wymamrotała - zaraz podam nowe ciasto - zaczęła wycierać plamę szmatką.
- Nie trzeba, przeszła mi ochota - stwierdziłam - tak trudno przeprosić?
- Ana, przestań, dziękujemy za to ciasto, herbata i drugi wypiek nam wystarczą - machnął ręką mój towarzysz.
Gdy odeszła spojrzał na mnie wymownie. Uśmiechnęłam się przepraszająco.
Po tym mężczyzna sięgnął do nesesera. W nim trzymał wszelkie wartościowe dla Welis rzeczy kiedy musiał je przenieść lub przetrzymać. Ostrożnie rozglądając się czy nikt nie podgląda wstukał szyfr i wyjął medalik. Kątem oka zauważyłam, że ma tam trzy takie medaliony.W tym samym czasie strzepałam ostatnie okruchy ciasta z plecaka. Po tym podał mi cenniejszy naszyjnik niż góra złota wielkości Mount Everestu. Ten niepozorny naszyjnik otwiera Bramę to świata gdzie tyle złota jest niczym.
- Pilnuj go jakby to był największy skarb w całym wszechświecie. Tak jest faktycznie, ale chyba wiesz o co mi chodzi - uśmiechnął się promiennie.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję! - powtarzałam.
Gdy Corelin dał mi naszyjnik zauważyłam chłopaka, tak mniej więcej w moim wieku, który się nam przyglądał. Na początku myślałam, że mi się tylko wydaje, ale gdy zobaczył, że na niego patrzę błyskawicznie odwrócił się. Potem znów zerkał. Tym razem na neseser mojego towarzysza.
- Za tobą. Chłopak patrzy na nas i na neseser. Mam złe przeczucia. Nie mówmy na razie nic o tym co mam zrobić! - szepnęłam sypiąc cukier do herbaty.
Władca przytaknął i zajął się swoim deserem. Nie mówiliśmy nic dopóki jego talerz i filiżanki nie zostały całkowicie opróżnione.
- Brawo za spostrzegawczość i podejrzliwość. Nigdy nic nie wiadomo, może to zwykły chłopak. Ale być może to szpieg Sarinów. Musimy być bardzo ostrożni. Nie wiem, ale udajmy, że jednak nie pozwoliłem byś była ponownie Strażniczką. Jutro przybądź do Welis by zobaczyć poszlaki i wysłuchać co inni myślą gdzie może się podziewać Christopher - instruował - Tylko uważaj by nikt nie zobaczył Bramy, nie wszedł za tobą i cię nie zobaczył - przestrzegał.
Przytaknęłam. Udałam zasmuconą, mrugnęłam do Corelina i już pogardliwym oraz zdenerwowanym tonem oznajmiłam:
- No skoro zmieniłeś zdanie to ja idę. Zmarnowałam tu cenny czas! Chcę wam pomóc, a wy? Już chyba to wy jesteście ci źli, że niby zbyt się przejmuję?! Phi!
Ostentacyjnie zarzuciłam plecak w stylu vintage na plecy i rzucając ponure do wiedzenia wyszłam. Podczas tego całego teatrzyku zauważyłam, że tajemniczy chłopak również wyszedł z restauracji "Canonise". Ze złośliwym uśmieszkiem stwierdziłam, że zmusimy go do obejścia wszystkich ulic w Californii.
Ruszyłam w pierwszą lepszą uliczkę, nawet nie spojrzałam jak się nazywa. Szłam prosto przez dobre pół godziny. Wtedy ktoś złapał mnie za ramię. Błyskawicznie odwróciłam się gotowa do odparcia ataku.
Ujrzałam moją przyjaciółeczkę, Iness. Wywróciłam niedostrzegalnie oczami i przykleiłam fałszywy uśmieszek do twarzy. Wiedziałam doskonale, że źle robię, ale coś mi w duszy mówiło, że nie mogę tego zatrzymać, zniszczyć tej przyjaźni. Coś mi na to nie pozwalało.
- Hej kochana! - przytuliła się do mnie w geście powitalnym.
- Czeeść - odpowiedziałam rozglądając się za chłopakiem.
- Tak sobie szłam i zobaczyłam ciebie jak idziesz i postanowiłam, że pogadam - wyszczerzyła się.
Na usta cisnęła mi się złośliwa uwaga, ale się powstrzymałam.
- To o co chodzi? - zapytałam nie za bardzo wiedząc co mam powiedzieć.
Nigdzie go nie widziałam, może się schował.
- Bo wieeesz, kojarzysz Camerona, co nie?
- Taak, pamiętam, ten z naszego liceum, podkochujesz się w nim.
Wreszcie zobaczyłam jego plecak za filarem. Nie za dobrze potrafił się maskować.
- Organizuje za trzy imprezę i zaprasza nas - jej usta wygięły się w coś podobnego do różowej, błyszczącej się podkowy z wybielanymi zębami.
- I idziemy tak? - westchnęłam ciężko.
Nie lubię chodzić na imprezy do innych. Kiepsko się z nimi dogaduję i bawię.
Chłopak się wychylił i teraz stał rozmawiając przez telefon.
- No weź, będzie świetnie, pójdziesz ze mną na zakupy! Kupimy ci coś - planowała zachwycona.
- No i oczywiście tylko ty będziesz przymierzać i kupować rzeczy, bo "nie widzisz niczego co do mnie pasuje" - wymamrotałam ledwo dosłyszalnie.
- Co? Możesz powtórzyć?
Machnęłam ręką co miało znaczyć "nie ważne" i ruszyłam przed siebie, Iness za mną.
- To co? Jutro jedziemy do galerii?
- Jutro? Nie wiem, zobaczymy, zadzwonię do ciebie, a teraz muszę lecieć.
- Ok, czekam na telefon! - skręciła w inną uliczkę.
- Czekaj sobie czekaj - roześmiałam się.
Dziewczyna już chyba nic nie usłyszała, bo zobaczyła wystawę ślicznych sukienek dolce gabbany.
- Zarozumiała snobka - mruknęłam.
Przypomniałam sobie, że jeszcze przed chwilą śledził mnie ten chłopak, teraz go nie było. Odetchnęłam z ulgą, ale i niepokojem. Wróciłam do domu autobusem.
Otworzyłam dwuskrzydłowe drzwi i weszłam do całkiem pokaźnego, pustego domu. Moi rodzice nie byli biednymi osobami. Ojciec razem z matką prowadzili ogromną firmę w Los Angeles. Ja uważałam, że są raczej skąpymi ludźmi, którzy żałowali mi pieniędzy na nowe trampki, choć stare były zniszczone.
Mój dom jest wykonany w stylu nowoczesnym. Kuchnia czarno-biała, dużych rozmiarów, duży salon czarno-biało-fioletowy z ogromną sofą i stolikiem oraz mnóstwem multimediów typu telewizor i inne rzeczy. Schody na górę prowadziły do pokoju Cateriny, rodziców, mojej "samotni", gabinetu, łazienki i pokoju gościnnego.
Wdrapałam się po nich do obszernego korytarza i zamknęłam się w czeluściach mojej jaskini. Mój pokój jest średniej wielkości na planie kwadratu. Na wprost wejścia są cztery okna z drzwiami balkonowymi dokładnie na środku, między nimi. Po prawej stronie stoi biurko, szafa i mała biblioteczka. Zaś po po lewej stronie jest ogromne łoże z białym, pikowanym zagłówkiem i dwoma czarnymi szafkami nocnymi po bokach. Koło wejścia widnieje toaletka, a obok niej kolejna biblioteczka. Bardzo lubię czytać, a o Welis, jego tradycjach, historii i prawach także muszę co nieco wiedzieć, więc dlatego mam tyle półek na książki. Cały pokój jest biało-fioletowy, a meble są w bielutkim kolorze. Nad łóżkiem mam ramkę na zdjęcie, bez żadnego obrazka w środku. Uwielbiam minimalizm, więc na półkach nie ma tylu figurek i innych ozdobników. W całym pomieszczeniu zawsze panował porządek.
Gdy weszłam do środka zastałam wybitą szybę. Ostre kawałki leżały w nieładzie na dębowej podłodze. Rozglądałam się chwilę i ujrzałam niewielką białą karteczkę przyczepioną sznurkiem do kamienia. Wyjrzałam przez okno, nikogo teraz tam nie było, ktoś musiał zrobić to wcześniej. Wyszłam na korytarz. Pomyślałam, że może to być sprawka mojej siostrzyczki, ale nikogo nie było w domu oprócz mnie.
Wróciłam do pokoju i rozsupłałam sznurek. Rozłożyłam kartkę. Ktoś musiał bardzo ładnie pisać, pomyślałam. Czytelnym pismem na kartce widniał napis:
Wiem co się dzieje z niejakim Christopherem O'Deanem, nie spotkamy się na razie, ale...
Aleja Gwiazd
Paula Abdul
Marilyn Monroe
Olivia Newton - John
Robert Evans
Hans Zimmer
Michael Jackson
Christina Aguilera
Nic z tego nie rozumiałam. Po co mi nazwiska osób z Alei Gwiazd? Zaciekawiła mnie ta osoba. Ona może coś wiedzieć. Na razie muszę rozszyfrować co ona lub on miał na myśli i kim w ogóle jest!
To be continued...
Witajcie!
Już rozdział drugi! Proszę o fanfary i werble! I jak? Jak myślicie co miał na myśli autor liściku?
Może sami rozszyfrujecie? ;D
Mam nadzieję, że spodobała wam się ta część. W niej jest mnóstwo dialogów i uczuć. Wreszcie mogę się wykazać! Znów kolejna część jest długa, proszę abyście w komentarzach napisali czy wolicie takie długie części czy krótsze. Będę bardzo wdzięczna. c;
PS. Chciałabym Wam się pochwalić iż z koleżankami założyłyśmy fanpage, zapraszam do polubienia. Pokazujemy tam rzeczy, które własnoręcznie robimy. Nie zmuszam do lajkowania, ale byłoby miło!
Handmade-Polska
Całuski <3
Ana
Ruszyłam w pierwszą lepszą uliczkę, nawet nie spojrzałam jak się nazywa. Szłam prosto przez dobre pół godziny. Wtedy ktoś złapał mnie za ramię. Błyskawicznie odwróciłam się gotowa do odparcia ataku.
Ujrzałam moją przyjaciółeczkę, Iness. Wywróciłam niedostrzegalnie oczami i przykleiłam fałszywy uśmieszek do twarzy. Wiedziałam doskonale, że źle robię, ale coś mi w duszy mówiło, że nie mogę tego zatrzymać, zniszczyć tej przyjaźni. Coś mi na to nie pozwalało.
- Hej kochana! - przytuliła się do mnie w geście powitalnym.
- Czeeść - odpowiedziałam rozglądając się za chłopakiem.
- Tak sobie szłam i zobaczyłam ciebie jak idziesz i postanowiłam, że pogadam - wyszczerzyła się.
Na usta cisnęła mi się złośliwa uwaga, ale się powstrzymałam.
- To o co chodzi? - zapytałam nie za bardzo wiedząc co mam powiedzieć.
Nigdzie go nie widziałam, może się schował.
- Bo wieeesz, kojarzysz Camerona, co nie?
- Taak, pamiętam, ten z naszego liceum, podkochujesz się w nim.
Wreszcie zobaczyłam jego plecak za filarem. Nie za dobrze potrafił się maskować.
- Organizuje za trzy imprezę i zaprasza nas - jej usta wygięły się w coś podobnego do różowej, błyszczącej się podkowy z wybielanymi zębami.
- I idziemy tak? - westchnęłam ciężko.
Nie lubię chodzić na imprezy do innych. Kiepsko się z nimi dogaduję i bawię.
Chłopak się wychylił i teraz stał rozmawiając przez telefon.
- No weź, będzie świetnie, pójdziesz ze mną na zakupy! Kupimy ci coś - planowała zachwycona.
- No i oczywiście tylko ty będziesz przymierzać i kupować rzeczy, bo "nie widzisz niczego co do mnie pasuje" - wymamrotałam ledwo dosłyszalnie.
- Co? Możesz powtórzyć?
Machnęłam ręką co miało znaczyć "nie ważne" i ruszyłam przed siebie, Iness za mną.
- To co? Jutro jedziemy do galerii?
- Jutro? Nie wiem, zobaczymy, zadzwonię do ciebie, a teraz muszę lecieć.
- Ok, czekam na telefon! - skręciła w inną uliczkę.
- Czekaj sobie czekaj - roześmiałam się.
Dziewczyna już chyba nic nie usłyszała, bo zobaczyła wystawę ślicznych sukienek dolce gabbany.
- Zarozumiała snobka - mruknęłam.
Przypomniałam sobie, że jeszcze przed chwilą śledził mnie ten chłopak, teraz go nie było. Odetchnęłam z ulgą, ale i niepokojem. Wróciłam do domu autobusem.
Otworzyłam dwuskrzydłowe drzwi i weszłam do całkiem pokaźnego, pustego domu. Moi rodzice nie byli biednymi osobami. Ojciec razem z matką prowadzili ogromną firmę w Los Angeles. Ja uważałam, że są raczej skąpymi ludźmi, którzy żałowali mi pieniędzy na nowe trampki, choć stare były zniszczone.
Mój dom jest wykonany w stylu nowoczesnym. Kuchnia czarno-biała, dużych rozmiarów, duży salon czarno-biało-fioletowy z ogromną sofą i stolikiem oraz mnóstwem multimediów typu telewizor i inne rzeczy. Schody na górę prowadziły do pokoju Cateriny, rodziców, mojej "samotni", gabinetu, łazienki i pokoju gościnnego.
Wdrapałam się po nich do obszernego korytarza i zamknęłam się w czeluściach mojej jaskini. Mój pokój jest średniej wielkości na planie kwadratu. Na wprost wejścia są cztery okna z drzwiami balkonowymi dokładnie na środku, między nimi. Po prawej stronie stoi biurko, szafa i mała biblioteczka. Zaś po po lewej stronie jest ogromne łoże z białym, pikowanym zagłówkiem i dwoma czarnymi szafkami nocnymi po bokach. Koło wejścia widnieje toaletka, a obok niej kolejna biblioteczka. Bardzo lubię czytać, a o Welis, jego tradycjach, historii i prawach także muszę co nieco wiedzieć, więc dlatego mam tyle półek na książki. Cały pokój jest biało-fioletowy, a meble są w bielutkim kolorze. Nad łóżkiem mam ramkę na zdjęcie, bez żadnego obrazka w środku. Uwielbiam minimalizm, więc na półkach nie ma tylu figurek i innych ozdobników. W całym pomieszczeniu zawsze panował porządek.
Gdy weszłam do środka zastałam wybitą szybę. Ostre kawałki leżały w nieładzie na dębowej podłodze. Rozglądałam się chwilę i ujrzałam niewielką białą karteczkę przyczepioną sznurkiem do kamienia. Wyjrzałam przez okno, nikogo teraz tam nie było, ktoś musiał zrobić to wcześniej. Wyszłam na korytarz. Pomyślałam, że może to być sprawka mojej siostrzyczki, ale nikogo nie było w domu oprócz mnie.
Wróciłam do pokoju i rozsupłałam sznurek. Rozłożyłam kartkę. Ktoś musiał bardzo ładnie pisać, pomyślałam. Czytelnym pismem na kartce widniał napis:
Wiem co się dzieje z niejakim Christopherem O'Deanem, nie spotkamy się na razie, ale...
Aleja Gwiazd
Paula Abdul
Marilyn Monroe
Olivia Newton - John
Robert Evans
Hans Zimmer
Michael Jackson
Christina Aguilera
Nic z tego nie rozumiałam. Po co mi nazwiska osób z Alei Gwiazd? Zaciekawiła mnie ta osoba. Ona może coś wiedzieć. Na razie muszę rozszyfrować co ona lub on miał na myśli i kim w ogóle jest!
To be continued...
Witajcie!
Już rozdział drugi! Proszę o fanfary i werble! I jak? Jak myślicie co miał na myśli autor liściku?
Może sami rozszyfrujecie? ;D
Mam nadzieję, że spodobała wam się ta część. W niej jest mnóstwo dialogów i uczuć. Wreszcie mogę się wykazać! Znów kolejna część jest długa, proszę abyście w komentarzach napisali czy wolicie takie długie części czy krótsze. Będę bardzo wdzięczna. c;
PS. Chciałabym Wam się pochwalić iż z koleżankami założyłyśmy fanpage, zapraszam do polubienia. Pokazujemy tam rzeczy, które własnoręcznie robimy. Nie zmuszam do lajkowania, ale byłoby miło!
Handmade-Polska
Całuski <3
Ana
"Paznokciami długimi jak szyja żyrafy" - hahah ojej rozbroiłaś mnie! :D świetne porównanie :>
OdpowiedzUsuńO cholera coraz ciekawiej! Dobrze, że się zgodził na przywrócenie jej stanowiska. Co do tej kartki.. sądzę że wrzucił ją ten sam chłopak co wcześniej ją śledził!
An dobrze sobie poradziła z tą swoją "przyjaciółką". Brawo dla niej za spostrzegawczość i zdrowy rozsądek. Ciekawe o co chodzi z tą aleją gwiazd! Wszystko robi się zagadkowe.. i kim jest ten adresat? Można mu ufać? A może jest z tych złych i chce ją tylko podpuścić?
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział! ;33
Weny! ~ no-rules-in-my-world.blogspot.com
Oo btw. Lubię długie, jeśli są ciekawe :D
UsuńWtf. Znalazłam z nazwisk słowo "amnezja".. o to chodzi? No to teraz będę się nad tym głowić! Wielkie dzięki :D
No zobaczymy, nic w tej chwili nie powiem. ;>
UsuńPodobnie jak bohaterka - nic z tego nie rozumiem :P
OdpowiedzUsuńTekst o paznokciach ubóstwiam <3 Tekst dnia xD
Kurcze, główkuję i główkuję. I nic wymyślić nie mogę. Oprócz tego, że z pierwszych liter imion wychodzi wyrażenie: mam proch. A zaraz myślę o nie! On ma prochy Christophera. A zaraz potem jednak myślę: o nie. To się tak nie skończy. Na pewno.
Ale skoro nie tak, to jak? Pisz jak najszybciej! Nie przeszkadzają mi długie rozdziały, ale wolę czytać krótsze, a częstsze. Bo ja jestem niecierpliwa i się denerwuję zaraz, że nie wiem, co dalej :P
Pozdrawiam, http://love-fun-soul.blogspot.com/
ps. dziękuję za miłe słowa na moim blogu :)
Mi tam długie rozdziały nie przeszkadzają ^^ Pisz tak, jak czujesz się lepiej :) Rozdział mi się podoba, wyszedł ciekawy, bogaty w opisy, ale jakiś chochlik chyba pozżerał Ci przecinki >,< W sumie sama często gęsto nie wiem, kiedy powinnam je dawać, ale u innych udaje mi się to wyłapywać ;) Co do zagadki to nie mam pojęcia, bo słaba w nich jestem i za bardzo kombinuję :P Zastanawia mnie też, kto podesłał jej tą tajemniczą wiadomość, ale chyba za mało jeszcze znam postaci, żeby snuć domysły ;) Myślę, że poczekam sobie po prostu na kolejne rozdziały i wszystkiego się dowiem :3
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle to u mnie już kolejny rozdział :)
Pozdrawiam
~Arcanam~
Super rozdział, bardzo mi się podobał!
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że Ana znów zostanie przyjęta jako Strażniczka, ale co to za chłopak, który ją obserwował? To na pewno on wrzucił ten kamień z wiadomością... Ciekawa jestem o co chodziło z tą aleją gwiazd.
Czekam na nexta, pozdrawiam :)
niczym-raj.blogspot.com
Masz lekki, przyjemny styl - trochę jakbym oglądała interesujący serial w TV. Zaciekawiasz, pozwalasz się zrelaksować i każesz się zastanawiać - co dalej? To oczywiście komplement, więc mam nadzieję, że tak to odbierzesz :).
OdpowiedzUsuńWciąż drobne usterki z interpunkcją, to największy problem twojego opowiadania. Skupiam się jednak na treści, bo po za tymi przecinkami z formą też nie masz zbyt wielu problemów.
Trochę zdziwiło mnie, że król tak szybko zezwolił Anie na powrót w szeregi Strażników. Bo chyba nie miał aż tak naglącego powodu? Chyba, ze darzy ją jakimiś szczególnymi względami, podobnie jak Chrisa, o którego przecież chodzi. Jego postać pojawiła się równie szybko jak zniknęła i niestety niewiele o nim wiemy. Fajnie by było, gdybyś dokładniej nakreśliła relacje Any z innymi członkami świata, którego ma strzec. To dodałoby głębi i wiarygodności światu przedstawionemu.
Więcej się nie czepiam. Czekam na rozwój sytuacji, bo zaciekawiłaś mnie. Podejrzewam, że tajemniczy chłopak będzie jakąś ważną postacią. W głowie już kwitnie mi perfidny plan na tą znajomość ;) (Nie, wcale nie chce, by Chris był wolny dla mnie...). Podoba mi się w Anie to, że podejmuje decyzje i działa dynamicznie, "nie da sobie w kaszę dmuchać". Najbardziej irytują mnie chyba wiecznie nieszczęśliwe piękności, które zwalają wszystko na walecznego rycerza na białym koniu. Owszem, i to jest potrzebne, ale - co za dużo, to nie zdrowo. Tymczasem twoja protagonistka najpierw działa, potem myśli - co jest wadą i zaletą samą w sobie. Oj, znowu urządzam cudzym postaciom psychoanalizę... Nie dobrze.
Co do końcowej zagadki - podobnie jak reszta, odnalazłam prochy i amnezje. Co jeszcze? Coś w znaczeniu nazwisk? Nie wgłębiałam się w tłumaczenia imion, choć to też mógłby być jakiś trop. I oczywiście wolę długie rozdziały, jestem pochłaniaczem słowa pisanego.
U mnie rozdział pojawi się, przy pomyślnych wiatrach, jutro. Możesz więc zajrzeć w wolnej chwili i sprawdzić, czy wena okazała się dla mnie życzliwa :)).
Pozdrawiam serdecznie, trocinka.
www.niezwykla--podroz.blogspot.com
PS. Tekst o paznokciach był gwiazdą tego rozdziału!
+ Handmade są cudowne :3
UsuńNo no no.. Bosko.. Bardzo mi się podoba twoje opowiadanie.. Tym bardziej, że jest raczej fantastyką, którą tak wielbię.. Czytając miałam wrażenie, że wczuwam się w emocje bohaterki, a to wprost uwielbiam.. Możesz być pewna, że będę tu częstym gościem.. Jeżeli o mnie chodzi to lubię jak rozdziały są długie, ponieważ jestem tak jak Ana ciekawa.. Moje pytanie więc brzmi, czemu skończyłaś w takim momencie.? Potwierdzę tak jak moje poprzedniczki paznokcie były najlepsze.. Dobra, bo się rozpisałam.. Zapraszam na ta-chwila-należy-do-nas.blogspot.com Jest już pierwszy rozdział..
OdpowiedzUsuńCornelia Grey.. :)
Hej, chciałabym poinformować, że u mnie na blogu pojawił się nowy rozdział, na który serdecznie zapraszam. Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńniczym-raj.blogspot.com
Pewnego dnia zostawiłaś u mnie link na swojego bloga. Jako, że wcześniej nie miałam czasu, zaglądam teraz i przyznam, że jestem mile zaskoczona ;-) Zaintrygowałaś mnie tym opowiadaniem. Nie dość, że jest ciekawe, można się bez problemu w nie "wczuć", to w dodatku rozdziały nie są ani za długie ani za krótkie. Są w sam raz, chciaż ja po nadrobieniu zaległości i przeczytaniu obecnej notki i tak mam taki mały niedosyt i z chęcią poczekam na coś nowego ;-)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że mnie poinformujesz i, że również wpadniesz do mnie częściej ;-)
Pozdrawiam :*
[idealny-swiat.blogspot.com]
Obstawiam proszek amnezji z tymi nazwiskami i imionami. Może bohaterka została nim potraktowana i "pamięta" nieprawdziwe wydarzenia lub nie pamięta gdzie jest Christopher choć podświadomie to wie? Aleja gwiazd to przypadkiem? Czy gwiazda jako jakiś pentagram o demonicznej sile?
OdpowiedzUsuńKiedy będzie kolejna część ;) ?
OdpowiedzUsuń