sobota, 25 stycznia 2014

Przysięga Rozdział 3

Rozdział 3: Przyjaciele od siedmiu boleści


Powoli, otacza cię, niby przyjaźnie, na chwilę. Zostaje dłużej, odtrąca to co wspaniałe dla ciebie. Błagasz, prosisz by odeszła. Nocami płaczesz rzewnymi łzami. Próbujesz ją zniszczyć. Ale gdy ona cię dopadnie możesz się nie wykaraskać. Lepiej już się z nią zaprzyjaźnić niż uznać za wroga skoro nie ma nikogo innego. Podstępna i wredna - Samotność. - By Ana Ducane

   Leżałam otulona w cieplutką kołderkę. Było dosyć wcześnie, więc rozmyślałam przed codziennym rytuałem wyjścia do okrutnego budynku, w którym ludzie nie życzą ci dobrze. Gdzie myślisz, że znasz ich, ale tak naprawdę nic nie wiesz. W miejscu, w którym twoi rówieśnicy udają. Są innymi osobami. Dają szczęście, a potem niszczą, tłamszą, zabijają ostatnie kawałki nadziei na cudowne życie. Jakby odrywać plaster, powoli. Czuć jak lepki papier odrywa ci się od podrażnionej skóry. Tak jest w tym budynku na pozór zwykłym. Budowli, zwanej szkołą.
   Myślałam o sensie mego istnienia. Wyglądało na to, że moim przeznaczeniem było odwieczne szukanie szczęścia. To jak szukanie igły w stogu siana. Straciłam wszystko. Rodzice, nie, można by powiedzieć, że rodziców nie miałam. Wszystko co posiadałam oprócz dachu nad głową i żywnością sama musiałam sobie zapewnić. Moje zniszczone dłonie odmawiały mi posłuszeństwa po robieniu niewielkiej biżuterii, którą sprzedawałam na aukcjach. Po tym jak przenosiłam ciężkie paczki i skrzynki w okolicznym sklepiku. I wszystko po to by kupić podręczniki do szkoły i ubranie. Ten śmiech rówieśników. Ten moment, gdy czujesz się odrzucona, zażenowana i niechciana. I wyzwiska. "Niby taka bogata, a pracuje przy ziemniakach!". Szyderczy śmiech. Ból. Smutek. Żal. Wtedy, gdy osoby stojące po twojej stronie znikają, potem udają, że wszystko jest wspaniale. Gdy tracisz jedyną, ukochaną osobę.
   Wyrwałam się ze świata zadumy. Otarłam słoną ciecz z policzka. Odgarnęłam kołdrę i z ociąganiem wyszłam z jaskini ciepła. Miałam na sobie tylko zwiewną koszulę nocną. Wzdrygnęłam się pod wpływem niskiej temperatury w pokoju. No tak. Przecież miałam ogromną dziurę w oknie. Wspaniale... Tylko kto pomoże mi to naprawić?
   Podeszłam do komody i jeszcze raz podniosłam tajemniczą karteczkę. Nic mi te nazwiska nie mówiły. Westchnęłam z zażenowaniem.
   Szybko przebrałam się w wytarte rurki i ulubioną bluzę, wzięłam ze sobą medalion. Nie mogłam go zostawić w domu, moja siostrunia na pewno by się do niego dobrała. Chwytając plecak i wcześniej zrobioną kanapkę z dżemem wyszłam z domu.
   Doszłam do przystanku autobusowego i w nim ze smakiem zjadłam śniadanie. Całą podróż rozmyślałam nad znaczeniem tych nazwisk. Może to jakiś szyfr? A te osoby wypisane na tej kartce. Może gdy przyjrzę się ich życiorysom czegoś się dowiem? No cóż, zobaczymy.
   Dojechałam do "więzienia" i weszłam  do środka. Szybko znalazłam się przed wejściem do klasy. Osunęłam się przy ścianie i wyjęłam medalik. Zaczęłam go oglądać. Był podłużny, owalny. Wykonano go z nieznanych mi tworzyw. Jarzył się jaskrawo-błękitną poświatą. Na nim wygrawerowano fantazyjną czcionką napis "Hope is the only thing you have". Co za ironia. Otwierał się, a w środku były wyrazy napisane w nieznanym mi języku, co mnie bardzo intrygowało...
   Podniosłam do góry głowę, rozejrzałam się po niewielkim korytarzu. Nie było Iness i Jane. Zauważyłam tylko grupkę moich klasowych znajomych, Jill, Prue, Samanta, Travis, Brandon, Carlise i Ashton. Wszyscy wesoło rozmawiali.
   Niska blondynka o zielonych oczach, Sam, od razu zobaczyła, że na nich patrzę i podeszła, automatycznie schowałam medalik.
- Co tak tu sama siedzisz? - zapytała, za nią przyszła reszta gromadki.
- A z kim mam siedzieć? - uśmiechnęłam się słabo.
- Może z nami? W ogóle, od początku roku, z nami nie rozmawiasz, coś się stało? - nagle się mną zainteresowała.
- Od kiedy obchodzi cię to, co się ze mną dzieje? - odparłam z przekąsem.
- Ana, nie bądź taka, wyciągam do ciebie rękę, a ty? - usiadła obok.
- Blondyna ma rację - potakiwał Brandon uśmiechając się, blondyn o brązowych oczach, wysoki.
- Wyciągasz rękę, ale dziwi mnie to, że to robisz.
- Dlaczego?
- Od początku roku miałaś mnie gdzieś.
- Oj, nie prawda. Chodź z nami. Odprężysz się - mrugnęła.
   Niepewnie poszłam za grupką. Choć było po dzwonku i zaraz miał pojawić się nauczyciel wyszlismy nieznanym mi, tylnym wyjściem. Stanęliśmy przy obmalowanej graffiti ścianie i usiedliśmy na dworzu, na schodkach.
- To tu znikacie podczas leckji - zaczęłam.
- Tak - odpowiedziała brunetka, Jill.
- Na historii nauczycielka traktuje łagodniej nasze zniknięcia - uśmiechnęła się Prue wyjmując papierosa.
   Podała do mnie jednego.
- Nie palę, to znaczy przestałam - spojrzałam z odrazą na niewielki przedmiot w jej ręce.
- Jak sobie chcesz, ale nie możesz nas wydać - zaoponował Carlise - Ale może jednak?
- Nie, nie chcę - odwróciłam głowę by trujące opary do mnie nie dotarły.
- Słyszeliśmy, że straciłaś kogoś bliskiego - zaczął Ashton, piwnooki blondyn.
- Tak, ale nie chcę o tym mówić - ucięłam.
- Rozumiemy, ale wiesz szlugi, a i mamy trochę trawki, pomogłyby ci, zapomniałabyś o tym - uśmiechnął się chłopak.
- Nie, sory, przerabiałam już to i trafiłam do psychiatryka - spojrzałam na niego z krzywym uśmiechem.
- Psychiatryka? - zdziwił się.
- Pomyślcie co robicie.
- Nie będziesz nam mówić co mamy robić, wiemy co robimy.
   Wszyscy wybuchnęli śmiechem, drwili sobie ze mnie. Wywróciłam tylko oczami i spojrzałam w inną stronę.
   Usłyszeliśmy ciche, coraz to głośniejsze kroki. Stanęliśmy jak wryci. Grupka znajomych uciekła za załom muru rzucając na podłogę niedopałki. Zdezorientowana ruszyłam za nimi. Nieszczęśliwie potknęłam się o leżący na ziemi patyk. Oczywiście niezdarna Ana oczywiście musiała coś sknocić. Powoli wstałam ocierając kolano.
   Za sobą usłyszałam szuranie nogami. Odwróciłam się zawstydzona.
- No proszę, proszę, kogo my tu mamy, papierosy, Ana, no ładnie, ładnie - powiedziała pani Cathie.
- Ale proszę pani, wiem jak to wygląda, ale... -
- Wszystko widzę, nie musisz tłumaczyć, do dyrektora - przerwała ucinając rozmowę.
   Pociągnęła mnie za rękę i poszłyśmy do pana Wilsona. Zdenerwowałam się, oni uciekli, a teraz to wszystko to niby moja wina... Będę miała kłopoty, pięknie, mam ich przecież tak mało...
   W gabinecie czekała mnie długa reprymenda od dyrektora jakie to palenie jest złe i tak dalej. Ja o tym wiem, bo paliłam po tym jak Christopher zniknął, miałam depresję. On był jedyną osobą, która mnie rozumiała, a straciłam go, więc zaczęły się papierosy, kokaina, marihuana, dewastacja, złe towarzystwo, ale zerwałam z tym, było trudno, ale się udało.
   Z gabinetu wyszłam z wezwaniem rodziców i możliwością wyrzucenia ze szkoły, dowiedziałam się, że jeżeli jeszcze raz przyłapią mnie ze szlugami to koniec.
   Byłam rozwścieczona, poszłam na lekcje. Weszłam do sali na lekcje biologi z panią Cathie. Rzuciłam zawistne spojrzenie grupce kochanych znajomych i zajęłam ostatnie miejsce przy oknie.
Przez resztę lekcji studiowałam kartkę i zauważyłam, że z nazwisk podanych gwiazd układa się napis "amnezja". Do głowy przychodziły mi różne scenariusze. Wiedziałam, że muszę się jak najszybciej udać do Welis.
   Zbawczy dzwonek oznajmił nam, że to koniec pierwszej lekcji. Powoli ruszyłam do wcześniej nieznanego mi wyjścia do dnia dzisiejszego. Wyszłam i uciekłam z tego budynku. Znów. Wagary.
   Wsiadłam do autobusu i pojechałam do Alei Gwiazd.

_____

Wiem, wiem, krótsze niż zwykle, ale mam chwilowe zaćmienie umysłowe, a przez tą wspaniałą pogodę jestem przeziębiona i ledwo żyję... Mam nadzieję, że to wam na razie wystarczy, następną część obiecuję dłuższą i pojawi się ona w środę, w ramach rekompensaty za długą nieobecność napiszę wcześniej.
Wybaczcie jeszcze raz kochani. c:
Miłego weekendu
Ana

7 komentarzy:

  1. Zgadłam :33
    Nienawidzę takich co wystawiają do wiatru -.- przez nich Ana ma kłopoty i to poważne ;/
    Przynajmniej w pewnym stopniu zbliżyła się do rozszyfrowania zagadki, a to plus! Ciekawe o co w tym wszystkim chodzi i czy w kolejnym rozdziale dowiemy się wszystkiego ;>
    Biedna Ana, widać że po zaginieniu Chrisa zamknęła się w sobie i popadła w nałogi! Tylko skąd ta grupka idiotów o tym wiedziała? :/
    Fakt, rozdział krótki. Czekam na więcej ;>
    Pozdrawiam ~ no-rules-in-my-world.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy.. Fałszywi przyjaciele.. Nie cierpię takich ludzi.. Ugh.. I wgl jak mogłaś urwać w takim momencie, co.? Ja chce wiedzieć co dalej.!! Noo, ale do środy może jakoś wyczekam.. :)
    Życzę weny.. Zapraszam do mnie.. ta-chwila-nalezy-do-nas.blogspot.com

    Cornelia Grey.. :)

    P.S. Zawsze zapominam Ci powiedzieć. Masz zajeb..ekhem.. szablon. Boski po prostu.. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem pod niemałym wrażeniem. Opisujesz sytuację bardzo realistycznie. Nie można tez zapomnieć o akcji, która jak widzę rozkręca się powoli, ale za to jest, jak najbardziej, wciągająca. Nienawidzę dwulicowych osób, a ci tzw. "przyjaciele" głównej bohaterki zaliczają się do owej grupy. Naprawdę mam nadzieję, że trafi później na lepsze towarzystwo.
    :)
    Czekam na nowy rozdział. Opowiadanie już obserwuję:)
    Pozdrawiam.
    [larth-porwana]

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo się cieszę, że wróciłaś! <3 Ja także żyję i mam się dobrze; mam nadzieję, że WRESZCIE uda mi się wstawić nowy rozdział. Ale, do rzeczy.
    Rozdział raczej krótki, ale udało ci się w nim zmieścić zarówno błędy, jak i kilka niezłych pomysłów.
    Zacznę od złych wieści.
    "Otarłam słoną ciecz z policzka" --> Bardziej pasowałaby to po prostu "łza".
    "Westchnęłam z zażenowaniem" --> Zażenowaniem? W związku z czym?
    "Oczywiście niezdarna Ana oczywiście musiała coś sknocić." --> Powtórzenie.
    Poza tym drobne usterki związane ze składnią.
    Z błędów (może niedopatrzeń) bardziej logicznych: Ana ogląda wisiorek w szkole, gdzie łatwo może zostać zauważona. Również późniejsza sytuacja zdaje się być podejrzana - tak łatwo dała się wrobić w przestępstwo (God, potknęła się o patyk), że zaczynam się zastanawiać, gdzie jest granica między jej nierozgarnięciem, a głupotą.
    Do końca chyba nie zrozumiałam sytuacji rodzinnej Any. Gdzie są jej rodzice? Nie płacą na nią? Przecież mieszka z nią również siostra, w dodatku młodsza, która z pewnością wymaga opieki dorosłego. Czy nią też rodzice się nie interesują? Wcześniej wspomniałaś, że Caterina jest ich pupilkiem. Coś mi się tu nie klei. Może gdybyś poświęciła nieco więcej czasu na wyjaśnienie tej kwestii i lepiej zarysowała relacje rodzinne panujące w domu Any, całość byłaby czytelniejsza i zniknęłoby wrażenie nieścisłości.
    Teraz czas na pochwały :) Przede wszystkim podoba mi się sam pomysł - Ana jest zagubiona w szkole, czuje się odrzucona i niepasująca. Tak samo jest w przypadku wielu z nas. Dodatkowo nie kryje przed grupką swoich uczuć względem nich. I dobrze. Cenię sobie w Anie szczerość, widać ją od pierwszych rozdziałów, i taka konsekwencja nadaje opowiadaniu realizmu. Szkoda, że rozdział nie jest dłuższy. Moglibyśmy wtedy lepiej poznać "przyjaciół" Any, a także lepiej wczuć się w jej sytuację. Innymi słowy, ten wątek ma potencjał, więc uważam, że powinnaś się nad nim pochylić i wciągnąć nas w ten szkolny półświatek.
    Niestety muszę zaczekać na jakiś postęp w głównym wątku, czyli: gdzie jest Chris? Co czeka Anę w Alei? Kim był tajemniczy chłopak z poprzedniego rozdziału? Postanowiłaś potrzymać czytelnika w napięciu. Meh. Trzeba ci również zaliczyć na plus, że zapanowałaś nad nieszczęsnymi czasami i w większości nad interpunkcją. Wcielasz rady w życie, bardzo mnie to cieszy.
    Mam nadzieję, że potraktujesz wskazówki jako koleżeńską podpowiedź :). + Jak to jest, że tak łatwo poprawiać błędy u innych a samemu to największych byków się u siebie nie wykryje..? Chyba muszę poczekać na rozwiązanie tej zagadki ;c.
    Jeszcze jedno - zlikwidowałam zakładkę "Czytelnicy", więc teraz bardzo ładnie proszę o obserwowanie, jeśli chcesz być na bieżąco z rozdziałami. Nie musisz mnie również informować o nowych notkach, gdyż dałam ci przysłowiowego suba ;).

    OdpowiedzUsuń
  5. I jest ;) I to jaki! Świetny styl. Uważam, że warto było poczekać.
    Całe szczęście , że to jednak była amnezja, a nie żadne prochy. Zdolni czytelnicy - rozwiązali zagadkę. No prawie. Teraz przede mną największy znak zapytania: co będzie dalej?
    Jak to zwykle w życiu bywa - niewinnym zawsze się najbardziej oberwie. Niewinnym albo niezdarnym. W tym przypadku to jeszcze dochodzi głupota. Trzeba się było bronić i kłócić! Ja bym tak zrobiła. Przecież nie przyłapano jej w trakcie palenia. Ale w sumie może nie warto dyskutować z nauczycielką i dyrektorem...
    No, no, no... co za niepoprawność. Najpierw palenie, potem wagary. Niepoprawność w stopniu hard. Powinno się dziewczę uczyć od kolegów. A skoro o nich mowa - bardzo spodobał mi się dobór imion.
    Dziwi mnie fakt, że rodzice nie zapewniają bohaterce tego, czego potrzebuje, skoro piszesz, że są bogaci. Rozumiem, że mogą lubić bardziej siostrę Any, ale aż w takim stopniu, by nie kupić drugiej córce książki do szkoły? Coś tu się święci - bez powodu się tak nie dzieje.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie w środę na nowy rozdział ;)
    http://love-fun-soul.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Zamówienie wykonane :)
    dolina-zwiastunow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć ;) Przepraszam za zwłokę, ale dopiero nie dawno "naprawili" mi internet ;) (co prawda po tym jak go sami zepsuli, ale to już taki mały szczegół ;))
    Mam nadzieję, że wybaczysz mi brak weny na komentarz... Dzisiaj od samego rana siedzę i się uczę do egzaminu, no ale ;) Poza tym postanowiłam znaleźć chwilkę żeby to zajrzeć, no i żeby napisać coś na swojego bloga ;)
    Co do rozdziału... Moje różne teorie jak widać są niczym w porównaniu z Twoimi pomysłami :D Amnezja... Hm... bardzo ciekawe zjawisko! Zwłaszcza, że....
    Nie ważne! Mam w myślach już tylko psychologie, z której mam jutro egzamin i nie chcę palnąć niczego głupiego (chociaż i tak już mówię nie na temat ;))
    W każdym razie powiem krótko i zwięźle: Bardzo ciekawey rozdział, nie zanudziłam się, a wręcz chciałabym więcej ;)
    Czekam na nowość ;)

    [idealny-swiat.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy