czwartek, 2 stycznia 2014

Przysięga Rozdział 1

Rozdział 1: Zawistne Spojrzenie

Są tacy, którzy uciekają od cierpienia miłości. Kochali, zwiedzali się i nie chcą już nikogo kochać, nikomu służyć, nikomu pomagać. Taka samotność jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości, ucieka od samego życia. Zamyka się w sobie. 

   Ze łzami w oczach i  bólem w sercu wrzuciłam kolejny niewysłany list do szufladki pełnej podobnych pism. W jednej chwili przed moimi oczami przebiegło całe moje krótkie życie. Wspomnienia te były wspaniałe, ale niektóre sprawiały, że gorzkie łzy spływały po moich policzkach. Kiedy każdy dzień spędzałam z Chrisem, było pięknie. Byłam szczęśliwa, ale jednak moje życie nie było usłane różami. Lecz doceniam to, że mogłam spędzić z nim piętnaście i pół roku mojego życia.
   Jestem szesnastoletnią dziewczyną o imieniu Ana Ducane. Mam sięgające już do pasa brązowe włosy, zazwyczaj spięte w niechlujnego koka lub kucyka. Moja sylwetka nie jest jakaś powalająca, ale nie jestem ani za szczupła, ani za gruba i to mi się bardzo podoba. Tak samo jest z moim wzrostem, jestem średniej wysokości nastolatką z jasnymi, brązowymi oczami.
   Mieszkam w słonecznej Californii. Rodzice kompletnie się mną nie interesują i nie obchodzi ich to co się ze mną dzieje. Często wyjeżdżają daleko ode mnie i nawet nie dzwonią by się dowiedzieć co u mnie i czy w ogóle jeszcze żyje. Mają swojego pupilka czyli moją młodszą siostrunię, Caterinę. Jest perfekcyjna pod każdym względem. Uczy się najlepiej, ma ogromne osiągnięcia i nigdy nie miała ani nie ma kłopotów z nauką i swym zachowaniem wobec innych, jest bardzo odważna. Wszyscy ją lubią i chcą by ona darzyła ich tym samym uczuciem. Ja od zawsze nazywam ją Gwiazdą. Chociaż często ona jest winna rodzice tylko jej wierzą. Ja jestem tym niechcianym dzieckiem. Coraz częściej dochodzę do wniosku, że byłam tylko jednym wielkim przypadkiem. Bardzo mnie to boli, chciałabym mieć mamę i tatę, którzy zainteresują się mną, ale cóż rodziców się nie wybiera.
   Miałam dwie wspaniałe i kochane przyjaciółki. Jane jest uroczą blondynką, o zielonkawych oczach jak trawa na łące. Była niewysoka, a jej sylwetka jest pulchniejsza od mojej. Iness to czarnowłosa, niebieskooka nastolatka. Wyższa ode mnie, bardzo szczupła, niemalże koścista.
   Zawsze mogłam na nie liczyć i w każdej chwili pomagały mi. Nawet jeśli było to coś błahego doradzały mi jak najlepiej mogły. Nie pytały o szczegóły jeśli wiedziały, że nie mam ochoty o tym za bardzo gadać.  Wszystko zapowiadało się przepięknie gdyby nie to, że we trójkę nie da się przyjaźnić. To ja zawsze byłam tym piątym kołem u wozu. One razem siedziały na każdej lekcji, a ja? A ja zawsze gdzieś w odległym kącie byłam razem z dziewczynami, które nie miały zielonego pojęcia co to jest inteligencja i szczerość. Bywało tak i bywa, że siedzę, spędzam czas i wszystko robię sama. One razem chichotały, śmiały, wypowiadały uwagi na temat różnych rzeczy. Za to nie byłam zła, lecz bolało mnie to gdy tylko zapytałam się o co chodzi,  one i tak stwierdzały, że nie chce im się tłumaczyć, to i tak jest nic ważnego i nie zasługuję na wyjaśnienia. No bo po co? Po co powtarzać to samo po raz setny? Miały bardzo dużo tajemnic. Rzadko kiedy mnie wtajemniczały, co najwyżej kiedy czegoś potrzebowały. Nie obchodziło ich to co czuję. Przecież jestem nic nie czującą osobą, jak to mówiła Iness gdy się kłóciłyśmy.
   Pewnego dnia puściły mi nerwy. Na jednej z przerw powiedziałam im co o tym myślę i że mogłybyśmy coś zmienić. Reakcja Jane była inna niż przypuszczałam. Na początku byłam przekonana, że wybuchnie głośnym śmiechem i zbagatelizuję całą sytuację, jak zawsze robiła, ale była bardzo smutna i też chciała coś zmienić w naszej przyjaźni. Myślałam, że poczuwa się do winy, ale gdy się dowiedziałam jaki był powód trochę się zawiodłam. Chodziło tu o parę razy kiedy poszłyśmy bez niej do sklepiku szkolnego i nic jej nie powiedziałyśmy. Jane stwierdziła, że to ona jest ta osamotniona. I kto tu ma problem? No cóż nie wnikałam w to, gdyż nie chciałam wysłuchiwać jej wywodów. W końcu wyszło, ze będziemy się razem przyjaźnić.
   Ale czy ja w to wierzę? Nie. Mam już głęboko gdzieś to co będzie, było i jest. Wolę już zostać sama niż w tej nic nie wartej „przyjaźni”.
   A pewnie zadajecie sobie pytania kto to ten Christopher z listu, czyż nie? To była jedyna osoba, która rozumiała mnie w stu procentach. Znałam go od piaskownicy, zawsze dobrze się dogadywaliśmy. Ma on 17 lat. Jest wysokim brunetem o pięknych, dużych, błękitnych jak morska woda oczach. Dosięgam mu do ramienia. Jest bardzo przystojnym chłopakiem, bardzo dobrze zbudowanym.
   Napotykaliśmy na naszej drodze przyjaźni wzloty i upadki, ale zawsze udawało nam się porozumieć i pogodzić. Pamiętam jak zawsze mówił mi gdy byłam na niego wściekła, że on jest moim najlepszym przyjacielem i mam się uśmiechnąć oraz nie denerwować.
   Kiedy miałam lat czternaście, a on piętnaście dowiedzieliśmy się o sobie czegoś czego nigdy sobie nie wyobrażaliśmy. Okazało się, że jestem Strażniczką. Strażniczką czego? Medalionu, a poprzez niego czegoś więcej, Bramy. Od lat medalion był przekazywany z pokolenia na pokolenie. Babcia umyślnie ominęła mamę, z powodu jej ignorancji i nieposłuszeństwa, postanowiła mi go dać. Wiedziała, że to ja jestem gotowa. Gdy ona umierała, a było to równo rok temu, już wtedy dała mi znak, że nie jestem zwykłym człowiekiem. Powiedziała mi następujące słowa: "Wejrzyj do swego serca, spójrz głęboko, tam ujrzysz źródło swej odmienności." 
   Często o tym myślałam, o co jej chodziło, ale nie udało mi się samej tego rozwikłać.
   Christopher za to jest moim Strażnikiem. Nasza tradycja, ludzi z nadprzyrodzonymi mocami, czyli Wellie'ni ze świata Welis, mówi, że Strażnik medalionu wybiera sobie osobę do pomocy, która by ją chroniła. Rada, która nam o tym powiedziała, o tym kim jesteśmy, wiedziała, że jedna osoba to za mało i ktoś mógłby umrzeć, więc byli radzi, że był to Chris, gdyż byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, więc do zdrady by nie doszło. A czym jest ta Rada? Władcami świata Nadprzyrodzonych, Rada Najwyższych.
   Władają oni dobrami Welis i bardzo chronią Bramę do tego świata, która, znajduje się pod Aleją Gwiazd, gdzie są odciśnięte ręce zdobywców Oscarów. Medalion otwiera ją i mogę tam wejść.
   Mieszkańcy tego świata mają nadzwyczajne moce. Jedni przywidują przyszłość, inni władają żywiołami. Jedną z obdarzonych osób była Anessa. Potrafiła wysyłać wiadomości myślowe. Do tego gdy chciała wysłać takową wiadomość czuła, widziała i słyszała to co odbiorca.
   Tego pamiętnego dnia, osiemnastego stycznia, wpadliśmy w pułapkę. Zlecono nam wyruszenie do Welis i przekazanie telegramu. Nie wiedziałam i dotychczas nie wiem co w nim było napisane, gdyż była to wiadomość poufna. A, że jestem osobą ciekawską byłam bardzo ciekawa o co chodzi. Podczas wędrówki do Alei wrogowie Wellie'nów, Sarini, złapali nas chcąc przechwycić telegram. Zabrali nas do ich pałacu w świecie zwanym Sarrią, do Orina, ich władcy. Zaprowadzono nas do Komnaty, miejsce, w którym się gromadziła tamtejsza Rada, lecz ja musiałam zostać na zewnątrz. Do środka wszedł tylko Christopher i dwóch Sarinów. Długo nie wychodzili. Od czasu do czasu słyszałam strzały z pistoletu. Krzyczałam. Chciałam tam wejść. Anessa, moja bliska koleżanka, która wyczuła, że jest coś nie tak, telepatycznie powiedziała mi, że mam tam nie wchodzić, że wypuszczą Chrisa. Jeżeli tam wejdę, zabiorą mi go na zawsze.
   Przeraziłam się, ale gdy usłyszałam odgłos łamanych kości, nie wytrzymałam. Zaczęłam się wiercić, kopać, ugryzłam nawet jednego z nich. Natychmiast tego pożałowałam, gdyż zbroja była bardzo twarda, zrobiona z najtwardszej stali. Gdy Sarini trzymający mnie nie zauważyli sięgnęłam po miecz jednego z nich. Przerażeni, widząc moją desperacje i wściekłość, nawet nie próbowali mnie powstrzymać i odeszli parę kroków do tyłu. Wedy wpadłam do środka jak błyskawica. Wzrok obecnych w tym pomieszczeniu skierował się na mnie. Podniosłam leżącą na podłodze broń i zaczęłam strzelać, zależało mi tylko na dwóch rzeczach, ocalić Chrisa i uciec. Nie potrafiłam się opamiętać. Trafiłam w parę osób. Między innymi w Orina. Wtedy zobaczyłam, że Christopher stał przy biurku, nie był ranny, wszystko było w porządku. Chłopak patrzył na mnie z wyrzutem, wtedy uświadomiłam sobie, że nie powinnam tego robić. Anessa miała rację. Władca wypowiedział słowa, które utkwiły mi w pamięci: "Jestem pewien, że Anessa powiedziała ci żeby tu nie wchodzić, inaczej nie zobaczysz jego już nigdy. Zapłacisz za to, co zrobiłaś Ano. Już nigdy go nie zobaczysz! Miej nadzieje, że rana się zagoi, bo jego skończy jeszcze gorszy los"
   Zaczęłam płakać, błagać by jemu nic nie zrobili, żeby Orin mi wybaczył. Żałośnie krzyczałam wtedy najpewniej dostałam szklaną butelką w głowę. Ostatnią rzeczą jaką zobaczyłam przez zamglone oczy to widok związanego Chrisa. Potem obudziłam się w Pałacu Wellie"nów, ich władca Corelin wytłumaczył mi co się stało.
   Przechwycili wiadomość, zabrali do nieznanego miejsca Chrisa, a mnie zostawili na ławce w parku. Gdy mi to mówił zdałam sobie sprawę, że nogi i ręce miałam połamane. Przez parę tygodni czekałam aż zrosną mi się kości. Pisałam, szukałam mojego przyjaciela, ale nic z tego. Na początku nasz władca stwierdził, że gdy straciłam Christophera byłam niepoczytalna, więc chciał odebrać mi miano Strażniczki. Po długich rozmowach nie dawał się przekonać. Dziś znów spróbuję zmienić jego zdanie. Jeżeli nie zgodzi się sama sobie poradzę i chociaż odnajdę Christophera!
   Chłopak nie dawał znaku życia. Nie potrafiłam zrozumieć tego, że już nigdy go nie zobaczę. Poprzysięgłam sobie, że odnajdę go, przypilnuję medalionu i zgładzę Orina. To on zabrał mi kogoś kogo kochałam. Był moim przyjacielem, lecz ja zawsze chciałam by był kimś więcej. Nie potrafiłam tego powiedzieć. Bałam się odmowy, a wtedy możliwe, że nasza przyjaźń by się rozpadła.
   Boję się o niego. Co jeżeli go zabili? Nie, nie mogę o tym myśleć. Muszę działać. Tylko czynami mogę czegoś dokonać. Isandor będzie dumny. Uściślając jest on głównym generałem wojska Wellie'nów. Christopher złożył jemu oraz Corelinowi przysięgę, że zaopiekuje się mną i będzie im służył.
   Dodam, że Welis to nie jest świat pełen nowoczesnych technologii. Są tam staroświeckie tradycje, architektura, moda, ale broń jest równa współczesnej. Bardzo się rozwinęła od czasu pojawienia się wrogich Sarinów. Zagrażają oni naszemu światu. Oni mieszkają w Sarri.
   Na początku byliśmy sojusznikami, ale Orin nie zgadzał się na większość propozycji Corelina, więc stwierdził, że to nie ma sensu. Zresztą od dawna pragnął zawładnąć dobrami Wellie'nów.

____________________

Oto jest rozdział pierwszy. Wyszedł strasznie długi... Nawet za długi.
Na razie nic się nie dzieje, ale niedługo się rozpocznie prawdziwa akcja!
Życzę wytrwałości w czytaniu.
Jak tam minął Wam sylwester?
Całuski
Ana

14 komentarzy:

  1. First? C:
    Trochę Ci się -było- namnożyło na początku ; D
    A później zaczynasz zmieniać było na jest i w końcu nie wiem, czy to było, czy jest :D
    Okej, dużo rzeczy mi się rozjaśniło i jestem lepiej obeznana z historią. W dodatku całkowicie utożsamiłam się z bohaterką. Tak mi się smutno zrobiło, gdy odebrali jej Chrisa. Myślałam, że obwinia się bezpodstawnie.. no cóż, jest tak lekkomyślna jak ja :D
    Ta kraina jest bardzo ciekawa.. mam nadzieję, że ją opiszesz, bo na razie nie do końca wiem jak ją sobie wyobrażać :-:
    O i te przyjaciółki, eh. Biedactwo, tym bardziej musi ją boleć strata Chrisa!
    Mi sylwester wypadł dobrze. Dusza towarzyska to ze mnie żadna, tym bardziej odpowiadał mi samotny wieczorek z dobrą książką i psem na kolanach. Więcej takich ; 3
    A Tobie jak minął? C:
    Weny! ~ no-rules-in-my-world.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie mam problem z tym kiedy pisać w jakim czasie i czy pisać w jednym... Tak jakoś dziwacznie. xd Powiem ci, że z tymi przyjaciółkami to jest historia autentyczna, którą ja przeżyłam. ;d No musi ją boleć, musi.
      Mi wypadł całkiem fajnie. Pojechałam do przyjaciółek i ogólnie fajnie się bawiłyśmy. Strasznie się boję fajerwerków, więc to było trochę strasznee.

      Usuń
    2. Też miałam takie przyjaciółki :/ chora sprawa, mam nadzieję, że An jakoś im przemówi do rozsądku! Albo coś w ten deseń..
      Aa to przyjemnie :3 mam nadzieję, że Cię natchnęło do pisania :D
      Pozdrawiam c:

      Usuń
    3. No baaa, wiesz co? Jak ci się komputer ogarnie (czytałam na blogu, że jest jakiś problem czy cuś) to popszemy na shoutboxie, bo tutaj się spamik robi. xD

      Usuń
  2. Buu, ja chciałam być pierwsza! ;D
    Widzę, że zdecydowałaś się na narrację pierwszoosobową, dzięki czemu będziemy mogli dokładnie poznać myśli i uczucia Any. Zdarzyło ci się parę błędów interpunkcyjnych i gdzieś tam ze składnią. Sama mam z tym problemy, więc się nie czepiam, tylko polecam przepuścić tekst przez Worda, które szybko upora się ze wszystkimi drobnymi usterkami i rozdział będzie czytelniejszy. Taka drobna rada na przyszłość :)
    Co do fabuły, rozdział wyjaśniający. Czekamy wszyscy na prawdziwą akcję :). Ana to ma smutne życie. Nie ma rodziców, straciła (właściwie nigdy nie miała) przyjaciółki, a teraz Chris. Faktem jest, ze dosyć lekkomyślna z niej osoba, jednak - waleczna, bo gotowa zrobić wszystko dla przyjaciela. Nie wiem, ale jakoś... dotyka mnie taka historia. Trudno to opisać, ale takie rozstanie związane z dobrym chęciami jednej ze stron są podwójnie smutne.
    Dziękuje za miłe słowa nt opowiadania. Kolejny rozdział pewnie za jakiś tydzień, rozdziały będą pewnie co jakieś dwa tygodnie. A co do weryfikacji - dzięki, że mnie uświadomiłaś, bo sama warcze na innych, żeby wyłączali, a nie miałam pojęcia, że to ustrojstwo siedzi u mnie na blogu :D.
    Pozdrawiam cieplutko.
    www.niezwykla--podroz.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. "Miałam dwie wspaniałe i kochane przyjaciółki. Jane jest uroczą blondynką, o zielonkawych oczach jak trawa na łące. Była niewysoka, a jej sylwetka jest pulchniejsza od mojej. Jane to czarnowłosa, niebieskooka nastolatka. Wyższa ode mnie, bardzo szczupła, niemalże koścista."

    W związku z powyższym wychodzi na to, że obie "przyjaciółki" mają na imię Jane. Po za tym tak jak mówi Kwas - troszeczkę gubisz się w czasach. Było, jest, ale jednak było xD Wiesz, co mam na myśli :)
    Ale to koniec moich uwag, bardziej się skupiłam na treści, więc nie wyłapałam żadnych "przecinkowych" wpadek i tym podobnych.
    Współczuję bohaterce. W niczym jej się nie układa. Rodzice, mówiąc wprost: mają ją "gdzieś", co dla mnie jest gorsze nawet od fałszywych przyjaźni. No cóż - u mnie rodzina jest na pierwszym miejscu i nasza dwójka (w sensie ja i brat) traktowana jest na równi, więc tym bardziej szkoda mi bohaterki wiedząc, że u niej jest inaczej. Co do przyjaciółek, to miałam prawie identyczną sytuację, z tym, że to nie ja byłam tą trzecią i trzyosobowa grupa w końcu się skurczyła o jeden. A teraz jest jeszcze gorzej, bo odkąd moja przyjaciółka ma chłopaka, to każda z nas żyje własnym życiem, nie zważając zbytnio na pozostałą. Jak to mówią: życie. Ale dosyć już o mnie.
    Muszę dodać, że uwielbiam Cię za Christophera: Ma on 17 lat. Jest wysokim brunetem o pięknych, dużych, błękitnych jak morska woda oczach. Mój typ urody, bezapelacyjnie! Jeszcze powiedz, że gra na gitarze, lub pianinie i śpiewa. To wtedy sama przeczeszę całe Welis, odnajdę go i poślubię <3
    Podoba mi się i (nie)cierpliwie czekam na nexta. Pozdrawiam, http://love-fun-soul.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jeszcze mały spamik xD
      Odnośnie mojej kolejnej części, to dodam ją jeszcze dzisiaj.

      Usuń
    2. No wiesz co? Daj Anie go najpierw znaleźć i się nim nacieszyć.xD

      Usuń
    3. http://mgx.com/blogs/wp-content/uploads/2013/11/no.jpeg
      :D

      Usuń
    4. Hahahahahaha, pamiętaj Christopher jest tyyyyylko mój <3 ;3

      Usuń
    5. Dobra, dobra. W gruncie rzeczy ja mam u siebie Jake'a <3

      Usuń
  4. Oooo, widzę, że naprawdę szeroko rozbudowałaś ten świat i strasznie mi się to podoba ^^ Lubię Chrisa jeszcze bardziej, zwłaszcza po tym opisie *.* Po tym rozdziale wszystko tak mi się ładnie rozjaśniło, chociaż jednocześnie nie odkryłaś wszystkiego ;) Rozdział moim zdaniem nie jest za długi, ani za krótki, a przynajmniej ja pochłonęłam go jednym tchem. Widziałam kilka błędów, ale nie lubię krytykować, zwłaszcza gdy są to tylko drobne potknięcia i inni już to wcześniej zauważyli ;) Widzę, że Twój pomysł jest naprawdę obszerny i liczę, że ciekawie nam go opiszesz.
    Sylwester był dziwny XD Przegapiłam odliczanie do Nowego Roku, oglądałam z przyjaciółmi horror, który nie był horrorem i polazłam do opuszczonego domu bez klamek i ze studnią rodem z "Ringu" O.o Ale ogólnie to ciekawie było, chociaż do dziś odsypiam tę noc...

    Pozdrawiam
    ~Arcanam~

    OdpowiedzUsuń
  5. Naprawdę bardzo dobry rozdział i bardzo mi się podobał. Nie będę wspominać o błędach, bo widzę, że koleżanki wyżej już mnie uprzedziły. Ale spokojnie, dojdziesz do wprawy :)
    Ana musi się pospieszyć, aby uratować Chrisa. Niemożliwe, aby zgładzili go. Jednak przed nią pewnie jeszcze długa droga. Ciekawa jestem jak rozwiniesz watek między Chrisem a Ana...
    Co do mojego sylwestra, to był naprawdę udany. Duzo zabawy z wesołymi ludźmi - coś, co naprawdę lobię :)
    Czekam na następny rozdział, pozdrawiam !

    http://niczym-raj.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Mhm, super rozdział. Jestem ciekawa jak to pociągniesz. Błędy są, ale każdy je robi. Kocham Chrisa :). Widać, że historia jest przemyślana i mam nadzieję, że idzie w dobrym kierunku.
    Pozdrawiam i duuuuuuuużo weny.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy